Trzydziestego października zmarł w Nowym Jorku Maciej Kossowski.

W wieku lat 85. Artysta niemal całkowicie zapomniany w swojej ojczyźnie. Mam jednak nadzieję, że większość moich czytelników, czyli ludzie z tego samego pokolenia co ja, jeszcze go pamiętają. Był instrumentalistą oraz piosenkarzem. Niekwestionowaną gwiazdą muzyki młodzieżowej (bigbitu) początku lat sześćdziesiątych. Jego nazwisko być może poszło w zapomnienie, ale na pewno nie piosenki, które śpiewał. Na przykład takie przeboje jak „Dwudziestolatki”, „Agatko pocałuj”, czy „Wakacje koloru blond”. Kossowski należał do najwcześniejszych piosenkarzy bigbitowych. Debiutował z „Czerwono Czarnymi” - zespołem założonym w roku 1961, do którego dołączył dwa lata później. Słynne „Czerwone Gitary” powstały w roku 1965. Uważam, że Kossowski zasłużył na wspomnieniowych kilka słów felietonisty, który około sześćdziesięciu lat temu należał do jego zagorzałych fanów. Zatem zaczynam.

Maciej Kossowski urodził się w roku 1937 w Grudziądzu.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.