Niby w szpitalu jak w szpitalu, ale przecież bywa różnie. Miałem ostatnio okazję zdobyć pewne doświadczenie w tym względzie, bowiem około tygodnia spędziłem w pomieszczeniach oddziału wewnętrznego naszego szczycieńskiego szpitala. Przed laty było mi dane skorzystać z medycznych usług aż czterech tego rodzaju obiektów, ale w placówce szczycieńskiej znalazłem się po raz pierwszy. Odbyłem tam szereg specjalistycznych badań. Jako pacjent chodzący, zatem bez dodatkowego stresu wynikającego z bezsilności. Miałem dość dużo czasu, aby obserwować szpitalną codzienność.

W szpitalu
Szpital Powiatowy w Szczytnie

Mieszkam w Szczytnie od prawie dwudziestu lat i przez ten czas, jeśli tylko ktoś cokolwiek powiedział o tutejszym szpitalu, to zawsze źle. Ileż to ja się nasłuchałem o niekompetencji i chamstwie (pewien chirurg) lekarzy, o braku właściwej opieki pielęgniarskiej i ogólnym bałaganie. Przyznam, że kiedy ze skierowaniem w garści wkroczyłem do izby przyjęć, to duszę miałem na ramieniu i łydki trzęsły mi się ze strachu. Tymczasem rzeczywistość okazała się zupełnie inna i dlatego postanowiłem w dzisiejszym felietonie opisać moje wrażenia z pobytu w szczycieńskim szpitalu. Wrażenia jak najbardziej pozytywne.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.